Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sukces lekarzy we Wrocławiu. To był pierwszy taki przeszczep w Polsce. Zobaczcie szczegóły

Redakcja
Przeczytajcie historię pani Doroty...

43-letnia Dorota Sobczak może mówić o wyjątkowym szczęściu. Na udany przeszczep nerki musiała czekać 12 lat. Dodatkowym problemem była rzadka choroba genetyczna i reakcja uczuleniowa (chodzi i obecność przeciwciał przeciwko potencjalnym dawcom narządu). Dziś pani Dorota może pracować, bawić się z dziećmi, spędzać szczęśliwie czas z mężem i jeździć na nartach.

Nie każdy zdaje sobie sprawę, jak trudne jest życie pacjenta, który musi być dializowany. Taki pacjent co najmniej trzy razy w tygodniu musi jeździć na dializy i spędzać całe godziny w szpitalu. Dzięki temu żyje, ale to nie wyklucza, że w organizmie wciąż krążą toksyn.

- Żal było patrzeć na młodą pacjentkę, aktywną, z dwójką dzieci, która przez lata musiała znosić wszystkie trudy związane z dializowaniem - opowiada dr hab. Dorota Kamińska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej.

Pacjentka trafiła do kliniki na Borowskiej w wieku 32 lat z powodu niewydolności nerek, która wystąpiła dziesięć dni po porodzie. Pomimo wdrożonego leczenia nie udało się przywrócić czynności nerek.

- Nigdy się nie poddałam. Wierzyłam, że w końcu wraz z rozwojem medycyny pojawi się jakiś lek. Czekałam na ten dzień 12 lat. Dziś jestem bardzo szczęśliwa. Życie na dializach to cała masa wyrzeczeń pod kątem chociażby diety, przyjmowania płynów, a przede wszystkim czas spędzany w szpitalu, który teraz mogę spędzać z dziećmi i mężem - mówi Dorota Sobczak.

Przeszczep nerki u pani Doroty próbowano wykonać w 2010 roku.

- W badaniach rozpoznano cechy atypowego zespołu hermolityczno-mocznicowego. Jest to choroba, która prowadzi w konsekwencji do uszkodzenia narządów wewnętrznych z niedokrwistością i niewydolnością nerek - tłumaczy prof. Magdalena Krajewska, kierownik Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej. To inaczej genetyczny defekt układu dopełniacza.

I tu jedyną szansą dla pani Doroty był lek Soliris, którego Narodowy Fundusz Zdrowia początkowo nie refundował. Pani Dorocie udało się zebrać 2 miliony złotych na jednym z portali crowdfundingowych, ale w tym czasie Soliris w końcu wszedł do refundacji. Pojawił się też dawca, którego nerka wykazała ujemną próbę krzyżową. A to oznaczało szansę na nowe życie.

Po trzech miesiąca od zakończenia leczenia odczulającego wykonano przeszczep nerki od dawcy zmarłego, a z uwagi na aHUS, czyli genetyczną chorobę od dnia przed przeszczepieniem pani Dorota musi przyjmować elizumab. Teraz ten lek pani Dorocie podawany jest co dwa tygodnie. I prawdopodobnie tak już zostanie do końca życia przeszczepionej nerki.

- Kilka miesięcy po przeszczepie jesteśmy całkowicie pewni, że terapia działa, a przeszczepiona nerka funkcjonuje prawidłowo - mówi prof. Oktawia Mazanowska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej.

Roczna terapia pani Doroty kosztuje prawie 2 miliony złotych. Lek jest refundowany. Lekarze apelują o to, by zgadzać się na przeszczep narządów i przypominają, że śmierć mózgu to definitywny koniec życia człowieka, a organy pacjenta, u którego śmierć mózgu została stwierdzona, mogą uratować życie co najmniej kilku osobom.

ZOBACZ KONIECZNIE!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto